Moro czy ciapki?

*Dzień dobry*

Zaraz muszę się udać z Miłoszem trzeci raz w przeciągu tygodnia do zajebistej pani doktor, która leczyć nie umie i niech uważa dzisiaj na to co wypisuje, bo już mam jej kurwa dość. Mówie pipie, że dziecko chodzi do przedszkola i chce żeby wróciło jak najszybciej, bo się nigdy nie przyzwyczai jak będzie opuszczać tyle a ona mi syropek za syropkiem wypisuje i mu się tylko pogarsza a nie poprawia. Najlepiej żeby poszedł z nim książe, bo on umie zachować spokój, a ja jak się wkórwie to będzie sajgon w tej zasranej przychodni.

Przez to, że mały jest chory i marudny a poza tym musze z nim robić różne ćwiczenia od logopedy i jakieś tam na rozwój ruchowy to nie mam kompletnie czasu i siły na bloga, a tyle chciałam wam pokazać.

Dziś tylko na szybko wrzucam moje pseudo moro paznokcie sprzed paru dni. Nie wiem jak się nazywają fachowo te kolorowe kawałki, ja na to mówie tynk











Te kawałeczki czegoś tam są super, bardzo dobrze przylegają do paznokcia, nie odstają i potraktowane topem trzymają się póki ich nie zmyjemy, ponieważ da się je zmyć, nie trzeba zdrapywać

Niestety tyle, może jak mały będzie spał to uda mi się wrzucić moje łupy z sh, a teraz śniadanko i wypad do przychodni