Kiedy ostatnio przyszłam do salonu odświeżyć paznokcie, pierwsze, co mnie spotkało, to ochrzan.
Bo przyszłam za późno. Kiedy latam na zastrzyki, 2 USG, 1 RTG łba i ląduje statystycznie co tydzień w szpitalu, to uwierzcie mi, ostatnia rzecz, o której pamiętam, to robienie sobie paznokci...
Miałam naprawdę farta, że tak długo wytrzymały i jestem szczęśliwa, że dzięki temu nie musiałam się takimi pierdołami zamartwiać. Chciałabym mieć tak łatwe życie, żeby to był szczyt moich zmartwień...
Nie mniej, zostałam pouczona, że mam się zaopatrzyć w klej do paznokci (tipsów), bo przy takiej długości - żel odchodzi przy nasadzie paznokcia - końcówki są tak długie, że przeważają resztę paznokcia - narażam się na odpadnięcie nie tylko żelu, ale i utratę paznokcia (przerabiałam to w klasie maturalnej, podczas siatkówki straciłam tipsa razem z paznokciem, krew się polała, a paznokieć do dzisiaj jest nieznacznie krótszy od analogicznego po drugiej stronie. Odbudowa bolała jak skurwysyn).
Zanim moje paznokcie przybrały obecny kolor, wahałam się między tym odcieniem i jeszcze 1.
Dziewczyny w salonie namawiały mnie na ten drugi, który ostatecznie zrobiłam sobie na stopach.
Osobiście - bez porównania bardziej podoba mi się ten, na który ja się uparłam i mam na rękach.
Jest to jeden z tych odcieni, który wygląda przy każdym oświetleniu inaczej, dlatego miałam wątpliwości.
Kolor, który wolały dziewczyny i mam na stopach, w mojej ocenie wygląda po prostu na pomarańczowy.
A ja nie wiedzieć czemu, nie znoszę 90% odcieni pomarańczowego.
Wyjątkiem jest moja torba z elementami neonowego pomarańczu, której też na początku nie umiałam nosić.
Kolor na łapkach górnych w 2 wariantach oświetlenia :
Kolor na łapkach dolnych, który mam już w planach zamalować:
B.T.W. Który Wam podoba się bardziej ?
Nie noszę tipsów, chyba, że złamię cały paznokieć (obecnie 1). Jeden mam rekonstruowany na formie.
Poza tym, paznokcie na całej długości mam swoje, wyżelowane
I wbrew pozorom, zasuwam z myciem naczyń, paneli, wyciąganiem prania z automatu (moja koleżanka w bębnie straciła ok. 2 paznokcie na ok. tydzień przed studniówką ) i żyję
Jedynym powodem, dla którego decyduję się na żelowanie, jest oszczędność czasu.
Przy naturalnych paznokciach co tydzień spędzałam do 2 godzin na zmywaniu, przycinaniu, piłowaniu, malowaniu etc. etc. A do tego pilnik był w mojej torbie tak samo święty i pożądany, jak portfel
Na licencjacie wszystkie dziewczyny na kierunku wiedziały, do kogo uderzać, jak im paznokieć pękł/połamał się - miałam pilnik metalowy, papierowy i jeszcze polerkę... Stare czasy
Teraz do paznokci siadam raz na miesiąc
Co nie znaczy, że noszę takie same paznokcie okrągły miesiąc.
Rzadziej, ale nadal maluję je po swojemu.
Np. poprzednie paznokcie wyżelowane były na biało. Za to do salonu wróciłam z różowymi :
Wg mnie tutaj wyglądają daremnie, a okrutna prawda jest taka, że moje obecnie schludne paznokcie za parę tygodni będą wyglądać dość podobnie... Póki nie odpadną...
Fascynująca prawidłowość - to już 2 raz, kiedy żel zaczyna mi odpadać tuż po tym, jak umówię termin w salonie kosmetycznym i zakończę połączenie. Z zegarkiem w ręku
Największa masakra miała miejsce przy drugim żelowaniu - zrobiłam sobie french na rękach i po raz pierwszy żelowałam paznokcie stóp.
B.T.W. Właścicielka salonu powiedziała, że french na stopach dobrze wygląda do sandałów, a ja zażartowałam, że żeluję stopy w dobrym momencie - był wrzesień
Przy frenchu jeden straciłam bodajże w 3 dni od nałożenia i musiałam nakładać tips (który odpadł razem z żelem, gdy paznokieć odrósł - zdjęcie powyżej z plastrem ;P), a pozostałe 5 pękło wzdłuż paznokcia przez środek, dlatego 1 strona paznokcia była wyżelowana, a druga goła i połamana
Żelowane frenche świetnie wyglądają, ale szybko się niszczą i wtedy robią się bardzo brzydkie...
Miłe złego początki...
A tutaj nowe spotkało się ze starym - te "skorupki" to żel z kciuków, który również odpadł, gdy tylko umówiłam termin wizyty i odłożyłam słuchawkę...
Prawdopodobnie najczęściej przeze mnie przemalowywanym żelem był 1, jaki w tym roku nałożyłam (zaczęłam ponownie żelować paznokcie 13 sierpnia br.). Oryginalny kolor był biszkoptowy, później zrobiłam go na prawie biały, później na neonowy żółty/seledynowy (poniżej), a ostatecznie był biały z brokatem, co widać na fotach powyżej.
Powyżej moje naturalne paznokcie, widziane po raz ostatni
Podobno mam obowiązek wrócić z obecnymi paznokciami jeszcze w okresie świątecznym, żeby nie kusić losu i pewnego dzionka ich nie stracić razem z żelem. Wiem już doskonale, jakie chcę mieć paznokcie na okres Sylwestra Poniżej kilka przykładów, które pomogą zobrazować, co zamierzam:
source: diybitch.com/
source: thechaddabox.blogspot.com/
source: robobinob.wordpress.com/
Po prostu drobinki mają świecić na wszystkie kolory i pokrywać całą płytkę paznokcia, a płytka ma być bardziej biała, niż srebrna. Muszę tylko znaleźć lakier z drobinkami, bo u mojego dilera panuje ostatnio deficyt
P.S. Myślicie już o kreacjach sylwestrowych? Macie coś na oku?
Bo przyszłam za późno. Kiedy latam na zastrzyki, 2 USG, 1 RTG łba i ląduje statystycznie co tydzień w szpitalu, to uwierzcie mi, ostatnia rzecz, o której pamiętam, to robienie sobie paznokci...
Miałam naprawdę farta, że tak długo wytrzymały i jestem szczęśliwa, że dzięki temu nie musiałam się takimi pierdołami zamartwiać. Chciałabym mieć tak łatwe życie, żeby to był szczyt moich zmartwień...
Nie mniej, zostałam pouczona, że mam się zaopatrzyć w klej do paznokci (tipsów), bo przy takiej długości - żel odchodzi przy nasadzie paznokcia - końcówki są tak długie, że przeważają resztę paznokcia - narażam się na odpadnięcie nie tylko żelu, ale i utratę paznokcia (przerabiałam to w klasie maturalnej, podczas siatkówki straciłam tipsa razem z paznokciem, krew się polała, a paznokieć do dzisiaj jest nieznacznie krótszy od analogicznego po drugiej stronie. Odbudowa bolała jak skurwysyn).
Zanim moje paznokcie przybrały obecny kolor, wahałam się między tym odcieniem i jeszcze 1.
Dziewczyny w salonie namawiały mnie na ten drugi, który ostatecznie zrobiłam sobie na stopach.
Osobiście - bez porównania bardziej podoba mi się ten, na który ja się uparłam i mam na rękach.
Jest to jeden z tych odcieni, który wygląda przy każdym oświetleniu inaczej, dlatego miałam wątpliwości.
Kolor, który wolały dziewczyny i mam na stopach, w mojej ocenie wygląda po prostu na pomarańczowy.
A ja nie wiedzieć czemu, nie znoszę 90% odcieni pomarańczowego.
Wyjątkiem jest moja torba z elementami neonowego pomarańczu, której też na początku nie umiałam nosić.
Kolor na łapkach górnych w 2 wariantach oświetlenia :
Kolor na łapkach dolnych, który mam już w planach zamalować:
B.T.W. Który Wam podoba się bardziej ?
Nie noszę tipsów, chyba, że złamię cały paznokieć (obecnie 1). Jeden mam rekonstruowany na formie.
Poza tym, paznokcie na całej długości mam swoje, wyżelowane
I wbrew pozorom, zasuwam z myciem naczyń, paneli, wyciąganiem prania z automatu (moja koleżanka w bębnie straciła ok. 2 paznokcie na ok. tydzień przed studniówką ) i żyję
Jedynym powodem, dla którego decyduję się na żelowanie, jest oszczędność czasu.
Przy naturalnych paznokciach co tydzień spędzałam do 2 godzin na zmywaniu, przycinaniu, piłowaniu, malowaniu etc. etc. A do tego pilnik był w mojej torbie tak samo święty i pożądany, jak portfel
Na licencjacie wszystkie dziewczyny na kierunku wiedziały, do kogo uderzać, jak im paznokieć pękł/połamał się - miałam pilnik metalowy, papierowy i jeszcze polerkę... Stare czasy
Teraz do paznokci siadam raz na miesiąc
Co nie znaczy, że noszę takie same paznokcie okrągły miesiąc.
Rzadziej, ale nadal maluję je po swojemu.
Np. poprzednie paznokcie wyżelowane były na biało. Za to do salonu wróciłam z różowymi :
Wg mnie tutaj wyglądają daremnie, a okrutna prawda jest taka, że moje obecnie schludne paznokcie za parę tygodni będą wyglądać dość podobnie... Póki nie odpadną...
Fascynująca prawidłowość - to już 2 raz, kiedy żel zaczyna mi odpadać tuż po tym, jak umówię termin w salonie kosmetycznym i zakończę połączenie. Z zegarkiem w ręku
Największa masakra miała miejsce przy drugim żelowaniu - zrobiłam sobie french na rękach i po raz pierwszy żelowałam paznokcie stóp.
B.T.W. Właścicielka salonu powiedziała, że french na stopach dobrze wygląda do sandałów, a ja zażartowałam, że żeluję stopy w dobrym momencie - był wrzesień
Przy frenchu jeden straciłam bodajże w 3 dni od nałożenia i musiałam nakładać tips (który odpadł razem z żelem, gdy paznokieć odrósł - zdjęcie powyżej z plastrem ;P), a pozostałe 5 pękło wzdłuż paznokcia przez środek, dlatego 1 strona paznokcia była wyżelowana, a druga goła i połamana
Żelowane frenche świetnie wyglądają, ale szybko się niszczą i wtedy robią się bardzo brzydkie...
Miłe złego początki...
A tutaj nowe spotkało się ze starym - te "skorupki" to żel z kciuków, który również odpadł, gdy tylko umówiłam termin wizyty i odłożyłam słuchawkę...
Prawdopodobnie najczęściej przeze mnie przemalowywanym żelem był 1, jaki w tym roku nałożyłam (zaczęłam ponownie żelować paznokcie 13 sierpnia br.). Oryginalny kolor był biszkoptowy, później zrobiłam go na prawie biały, później na neonowy żółty/seledynowy (poniżej), a ostatecznie był biały z brokatem, co widać na fotach powyżej.
Powyżej moje naturalne paznokcie, widziane po raz ostatni
Podobno mam obowiązek wrócić z obecnymi paznokciami jeszcze w okresie świątecznym, żeby nie kusić losu i pewnego dzionka ich nie stracić razem z żelem. Wiem już doskonale, jakie chcę mieć paznokcie na okres Sylwestra Poniżej kilka przykładów, które pomogą zobrazować, co zamierzam:
source: diybitch.com/
source: thechaddabox.blogspot.com/
source: robobinob.wordpress.com/
Po prostu drobinki mają świecić na wszystkie kolory i pokrywać całą płytkę paznokcia, a płytka ma być bardziej biała, niż srebrna. Muszę tylko znaleźć lakier z drobinkami, bo u mojego dilera panuje ostatnio deficyt
P.S. Myślicie już o kreacjach sylwestrowych? Macie coś na oku?